Jakoś tak do mnie dotarło, że ta historia jest mega nie w moim stylu. I chyba nie umiem takich robić.
Effie - Kurna, uwielbiam Cię, brzmisz tak... podobnie do mnie :)
Margo - My i włażenie sobie w dupę. Hehehee taaaak xD
Sparkle - W kwestii ulokowania kogoś w łóżku to może tylko Nora i jej wibrator, bo jakoś nie bardzo mam ludzi, którzy mogliby tam cokolwiek sensownego robić. We dwójkę się znaczy. I przeskoczyłabym najchętniej o kilka miesięcy, gdyby nie to, że to by zniszczyło cały klimat tej historii (jeżeli w tym przypadku można tak w ogóle powiedzieć).
CorineConnor - Mój Bill zawsze ma coś z psychopaty :)
PS. nie robiłam korekty i mam na to wyjebane.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Naprawdę nie
jesteś w ciąży?
- Czy ciebie
do reszty pojebało? Chyba lepiej wiem, czy jestem w ciąży, czy nie!
- Może test
był przeterminowany, albo go źle zrozumiałaś?
- Allie. Ty
kretynko. Przecież ja nie miałam podejrzeń o ciążę! Miałam gorączkę, do cholery!
- Czemu się od
razu unosisz?
- Ty mnie
jeszcze uniesionej nie widziałaś. Idź w cholerę do domu, zanim ci zrobię
krzywdę.
Miałam na
popołudniową zmianę i na szczęście mijałam się z brunetką w salonie. Narastało
we mnie coraz więcej dziwnych informacji, a ta dziewczyna potrafiła wszystko
zwietrzyć. Gdy nie miałam nic do ukrycia, a raczej gdy Allie nie znała mnie tak
dobrze, by wiedzieć, że miałam coś do ukrycia, nie wpychała się z buciorami w
moje życie. Pewnie u niej się coś pieprzyło i dlatego postanowiła nagle żyć
życiem innych. Mniej więcej niecały rok temu było podobnie. Gdy tak na nią
patrzyłam, nabierało to więcej sensu, bo miała podkrążone oczy, które próbowała
zamaskować kremem i podkładem i wyglądała podejrzliwie mizernie jak na siebie.
I paliła znacznie więcej, niż dwa tygodnie temu. Dziwne. Dlaczego nie
zauważyłam tego wcześniej?
- Wiesz, jak
spieprzyć komuś dobry dzień, Laura, dzięki. – Allie chwyciła swoją torebkę i
wyemigrowała się z salonu. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam na zaplecze, by się
przebrać. Nie rozumiałam, o co tu chodziło, ale nie miałam zamiaru się wtrącać.
Moje życie było już wystarczająco skomplikowane, by komplikować je jeszcze
bardziej czyimiś problemami.
Było jakieś
pocieszenie w tym, że miałam na popołudniową zmianę. Dzięki temu nie miałam
problemu z kwestią lunchu, który z tego, co mi mówiła Barbra, zjadły w Panerze.
Miałam już na końcu języka pytanie, czy może Beverly cokolwiek wspominała o
jakimkolwiek liście, ale w porę się powstrzymałam. Z drugiej strony, gdyby cokolwiek
takiego się wydarzyło, zostałabym o tym poinformowana tak czy siak, prawda?
Nienawidziłam
oczekiwania. Po prostu nie znosiłam. I w sumie pierwszego dnia było lepiej, bo
wiedziałam, że była możliwość, że może nie zignorował listu i może postanowił odpisać.
Ale tym razem było inaczej. Tym razem Kaulitz miał prawie rozkaz w ręku, by
wyrzucić list do śmieci, więc po co ja się katowałam myśleniem o tym? Przecież
wszystko było jasne. Ale jak zwykle – Nora najpierw robiła, a potem
maltretowała się mózgiem z opóźnionym rozwojem.
Starałam się
ukrócić moją negatywną postawę do świata do minimum, ale jak zwykle szło mi to
z marnym skutkiem. Uśmiechałam się tak, jakbym była po operacji plastycznej
twarzy i raczej straszyłam klientów, niż ich do siebie przyciągałam. Dzień był
całkowicie i niezaprzeczalnie tragiczny i prawie zaczęłam się modlić, by w
końcu się skończył. Gorzej, że gdy już leżałam w swoim king-size łóżku w swojej
sypialni, przewracałam się z boku na bok, nie mogąc usnąć. Zaczęłam żałować, że
nie miałam w posiadaniu broni, z której mogłabym skorzystać i dzięki niej pójść
spać. Miałam za swoje. Jeśli dalej tak pójdzie, prawdopodobnie mnie wyrzucą z
pracy za odstraszanie ludzi. Mogłabym za to znaleźć robotę w parku rozrywki w
jakimś nawiedzonym domu. Nie, to nawet nie było zabawne, ale od braku
odpoczynku zaczynało mi poważnie doskwierać coś pomiędzy sarkazmem, a dołem.
W końcu gdzieś
koło trzeciej w nocy udało mi się paść, choć sny wcale mnie nie ukoiły. Byłam
zmęczona przed zaśnięciem, w trakcie spania i po obudzeniu się. Głupia Nora.
Głupia.
Miałam
wyjątkowo paskudny nastrój, gdy następnego dnia udałam się do pracy. Prawie nie
rozmawiałam z dziewczynami, z klientami byłam wyjątkowo formalna, lunch na
szczęście mnie ominął, bo przyszłam na drugą zmianę, żyć nie umierać.
Do momentu,
gdy w salonie pojawiła się Beverly z kopertą.
- List był już
wczoraj, czemu nie przyszłaś sprawdzić? – spytała, kiedy ja patrzyłam na jej
wypielęgnowane dłonie i miałam serce w gardle z ekscytacji. Niech to szlag. On
odpisał na to, co ja mu napisałam? Czy z nim było wszystko w porządku?
- Bo myślałam,
że nie było sensu i... – urwałam, rzucając się w jej kierunku, zupełnie
zapominając, że za pięć minut mam kolejną klientkę i muszę uprzątnąć gabinet. –
Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – w przypływie jakiejś idiotycznej ckliwości,
cmoknęłam ją w policzek i wyściskałam, skacząc jak głupia. W ostatnim momencie
zauważyłam minę mojej następnej klientki i mina mi zrzedła na tą
„profesjonalną”. Chrząknęłam. – Jeszcze raz dziękuję, a teraz spróbuję nie
zrobić z siebie jeszcze większej idiotki i zajmę się tym, co trzeba. –
pomachałam jej i potrząsając głową, pofrunęłam do swojego miejsca pracy,
odkładając list w bezpiecznym miejscu, by ogarnąć wszystko wokół siebie, zanim
kogoś rozsierdzę. Jeszcze tylko jedna klientka i stracę przerwę na papierosa,
by przeczytać. Nie, pójdę zapalić i przeczytam w tym samym czasie. Tak. Tylko
jeszcze jedna klientka.
Droga pani
Wciąż-Nie-Podałam-Swojego-Imienia-Z-Jakiegoś-Zapewne-Głupiego-Powodu,
chyba nie
sądzisz, że najpierw mnie zaintrygujesz, a potem nagle mi zabierzesz rozrywkę z
przed nosa, co? To zabawne. Przynajmniej jestem teraz pewien, że naprawdę mnie
nie śledzisz i absolutnie nie masz o mnie pojęcia.
W porządku.
Więc powiedz mi, co takiego w życiu robisz. Uczysz się? Pracujesz? I to i to?
Zgaduję, że nie podasz niczego dokładnie, żebym Cię nie znalazł i nie podał do
sądu, ale chyba napisałaś z tego powodu, tak? Żeby mnie poznać. To w takim
razie ja chcę poznać Ciebie, zanim ty poznasz mnie. Mam nadzieję, że zrozumiesz
moje założenie, że ciekawiej jest przepytywać, niż być przepytywanym.
Pozdrawiam,
Bill
Zaintrygowałam
go. I chce mnie poznać. O mój Boże.
- Nora!
Słychać cię w całym salonie, uspokój się, zanim ktoś przyjdzie!
- C-co?! Tak!
Już!
Drogi panie
Kaulitz,
przecież
mówiłam, że nie jestem żadną stalkerką. To uwłacza mojej dumie i, choć to może
brzmieć bezsensownie w zaistniałej sytuacji, ja jeszcze ją posiadam.
Nie uczę się.
Pracuję. Ale masz rację, nie powiem Ci, co takiego robię, bo nie chciałabym
kiedyś zejść na zawał, gdybym Cię zobaczyła... To chyba też musi głupio
brzmieć, skoro do Ciebie napisałam. Czy tylko ja mam wrażenie, że z każdym
nowym listem pogrążam się jeszcze bardziej? Przecież ja nie umiem pisać, ha ha.
O Boże, powinnam napisać to wszystko jeszcze raz na kolejnej kartce. I pewnie
bym to zrobiła, gdyby to, że uparłam się odpisać w czasie przerwy na papierosa.
Jak ubrudzę kartkę popiołem, to przepraszam. Nie pytaj, czy noszę ze sobą
kartki, koperty i znaczki. I tak, jestem zdemoralizo
Nie
przeszkadza mi bycie przepytywaną tak długo, jak to nie jest przeprowadzane
przez policjantów. Rozumiem, że to kwestia przeprowadzanych wywiadów
zaczynających się pytaniem „Dlaczego Tokio Hotel nazywa się Tokio Hotel?”? Nie będę zadawać żadnych pytań, choć już to
zrobiłam, obiecuję!
No na litość
boską... Jestem czerwona z zażenowania swoją własną głupotą, a ja nigdy się nie
wstydzę tego, co robię.
Powinnam nosić
ze sobą kapcia, którym mogłabym sobie przywalać w twarz zaraz po tym, jak
zrobię coś idiotycznego, zamiast wszystkich akcesoriów do stworzenia listów.
Jedyną ulgą w tym wszystkim było to, że jak by to nie było, za każdym razem
Kaulitz był bardziej przyzwyczajony, że pisałam bzdury wierutne. Boże, pisałam
z Billem Kaulitz, a wyprawiałam ze sobą takie niestworzone rzeczy. Następnym
razem pójdzie lepiej. Na pewno.
Zupełnie
zapomniałam o tej obietnicy, którą sobie złożyłam, gdy w czwartek, czyli
następnego dnia, siedziałam z dziewczynami w Panerze i jadłam swoje stałe danie
na lunch, rzucając nerwowe spojrzenia za okno, udając, że wcale tego nie
robiłam. Jak zwykle. Miałam niezdrowo fruwające motylki w brzuchu i czujnie
rozglądałam się wokół, by nie umknęły mi żadne szczegóły, choć to było naprawdę
trudnym zadaniem, kiedy nie można było zwracać na siebie uwagi. A przynajmniej
nie chciałam, choć czułam się bezpieczniejsza, gdy zamiast Allie, miałam przy
sobie Laurę i Kelly.
- I wtedy
doszłam... Ludzie, to było... – nie powinnam się nawet dziwić, że ona znowu
mówiła o tym, jak jej się świetnie układało w łóżku z Dereckiem. W sumie to
chyba był jej jedyny temat, gdyby się nad tym poważnie zastanowić. Naprawdę, ja
prawdopodobnie z zamkniętymi oczami bym wiedziała, co zrobić, żeby laska
osiągnęła orgazm. Do czego mi taka informacja?... Boże, ja właśnie wcale nie
pomyślałam o tym, jak by to było robić minetę dziewczynie.
- Laura, ty
kretynko. – burknęłam, mierząc ją zmrużonymi oczyma z zaciśniętymi ustami.
Rudowłosa wyszczerzyła do mnie zęby, jakby się zupełnie niczym nie przejmowała.
W tym akurat była zbyt podobna do mnie, przez co co jakiś czas zaskakiwałyśmy
się kompletnym brakiem wrażliwości niewinnych uszu i gadałyśmy to, co
teoretycznie powinnyśmy zachować dla siebie. To przez nią. Ja nie mówiłam o niczym,
dopóki mnie nie pytali! – Miej litość dla tych, którzy nie mają czego sobie
wsadzić, okej?
Laura posłała
całusa w moją stronę, a Kelly roześmiała się głośno.
- Twój Bob nie
sprawdza się w akcji? – spytała delikatnie, robiąc przesadnie poważną minę. Zignorowałam
to, że jak zwykle zbyt duża ilość ludzi na nas spoglądała z głupimi
uśmieszkami. Ruda zawsze była za głośno.
- To może ty
mi daj Derecka, a ja ci dam swojego wibratora i zobaczymy, czy będziesz
szczęśliwa. – przewróciłam oczami, wracając do posiłku. Nie ma to jak
naśmiewanie się z czyjejś katastrofy. Byłam sama, miałam tylko erotyczne
zabawki i listy od Kaulitza, który miał zapewne ubaw po pachy z mojej
inteligencji, a raczej jej braku.
- Nor, w końcu
kogoś znajdziesz i odstawisz wibrator na bok. – odezwała się Kelly, próbując
mnie chyba pocieszyć, a ja zmarszczyłam czoło.
- A po co
odstawiać wibrator? – spytałam równocześnie z Laurą i, parskając śmiechem,
przybiłam sobie z nią piątkę.
- Boże, ja tu
się staram... – ale ja już jej nie słuchałam, bo do Panery weszła ta sama
brunetka, tym razem ubrana w skórzane legginsy, biały podkoszulek i równie
skórzaną ramoneskę. I Daf Booty od Louboutina. Czy ona była poważna? Co ona
miała w szafie, do cholery? Kim ona była? Uśmiechnęła delikatnie się do pracownika,
który obsługiwał kasę, odgarniając ciasno i wysoko upiętą kitkę z lewego
ramienia. Serce waliło mi jak młotem ze zdenerwowania i przełknęłam głośno
ślinę, próbując zająć się czymś innym, by nikt się nie zorientował, że ją
obserwowałam. – Nora, słuchasz ty mnie w ogóle?... – Kelly już się odwracała,
by podążyć za moim wzrokiem, ale w ostatnim momencie udało mi się strzelić ją
po dłoni, by zwrócić na siebie jej uwagę. – Hej! – rzuciła odrobinę za
energicznie i poczułam, że moje policzy zaczęły się czerwienić. Kątem oka
zauważyłam, że kobieta-listonosz spojrzała w naszą stronę i potrząsnęłam głową,
czując ogarniającą mnie panikę.
- Niech żadna
nie patrzy w tamtą stronę, bo zabiję. – zagroziłam ściszonym głosem, nawet nie
próbując się zrelaksować w jakikolwiek sposób. Moje dłoń drżała, gdy nabiłam
ravioli na widelec, by udawać, że po prostu jadłam.
- Nora,
wszystko w porządku? – Laura spojrzała na mnie znacząco, a ja odetchnęłam
gwałtownie, mając tak wielką gulę w gardle, że miałam wrażenie, że jak zjem
cokolwiek, to zwymiotuję. Ta brunetka była przepiękna. A co, jeśli ona naprawdę
była jego dziewczyną, narzeczoną, kimkolwiek? Do czego to wszystko zmierzało? A
jeśli on stroił sobie ze mnie żarty, kiedy ja to traktowałam poważnie? Boże, co
ja wyprawiałam?...
- Nie, sęk w
tym, że właśnie nie i dlatego teraz Allie jest taka upierdliwa. – wystrzeliłam,
nie wiedząc, co zrobić, by wyglądać tak, jakby nic się takiego nie stało. Ale
wiedziałam, że cała moja postawa zdradzała moją tożsamość Anonimowego Pisarza
Cholernych Listów od rozszerzonych z paniki oczu, przez czerwone policzki,
zagryzioną wargę i sztywne ciało. Po prostu musiała się tylko przyjrzeć i już
by wiedziała, że to ja zakłócałam porządek w życiu Kaulitza. Dlaczego nie
potrafiłam kłamać?
- Masz
problemy? Zaciągnęłaś jakiś dług i... ałć! – pisnęła Laura, gdy szturchnęłam ją
w ramię, tym razem znowu zwracając uwagę innych ludzi na nasz stolik. Szlag!
Niech ktoś sprawi, że stąd zniknę i się nigdy więcej nie pojawię!
- Cholera,
powiem wam, jak zrobicie coś, bym się zlała z tłumem, żeby tamta mnie nie
zauważyła. – syknęłam, gorączkowo dłubiąc widelcem w misce.
- Cóż, sądzę,
że już cię zauważyła. – mruknęła Ruda, a ja zastygłam w bezruchu. Bezwarunkowo
poderwałam głowę do góry akurat w momencie, kiedy brunetka podawała Beverly
list, patrząc dokładnie w moim kierunku i poczułam, że gwałtownie zbladłam.
Kobieta zmarszczyła czoło i zrobiło mi się niedobrze, gdy zdałam sobie sprawę,
że jeśli czegoś nie zrobię, ona sama się domyśli, że ja... to ja. Przełknęłam
ślinę i spróbowałam się uśmiechnąć, mając nadzieję, że wyjdę przy tym na
normalną, choć szczerze w to wątpiłam. Czułam się tragicznie. Odwzajemniła
jednak uśmiech, co naprawdę mnie zaskoczyło i jeszcze przez chwilę się tak na
nią gapiłam, nie wierząc, że to gówno, które było moim życiem, działo się
naprawdę i znów potrząsnęłam głową, odrywając od niej wzrok, by spojrzeć na
Kelly.
- Mów o czymś.
– rzuciłam błagalnie, mając ochotę wbić głowę w miseczkę z ravioli i umrzeć.
Nie mogła wiedzieć, że to ja, prawda? Przecież nie siedziałam tutaj sama,
miałam firmową koszulkę Christine Valmy’s, więc było jasne, że byłam tutaj, bo
miałam przerwę na lunch, prawda? Prawda?
- Więc...
- Dobra, już
wychodzi. – oznajmiła Laura, ale ja już się nie odważyłam spojrzeć na brunetkę
jeszcze raz. Wkopałam się już wystarczająco głęboko, by teraz teraz odbierać
sobie jakąkolwiek pomoc. Złapałam drżącą dłonią szklankę z pepsi, słysząc
zamykające się drzwi, pomimo gwaru wokół i wzięłam kilka sporych łyków, by
jakoś powrócić do przyzwoitej temperatury ciała. Znów było mi za gorąco, a
serce wcale nie ułatwiało przełykania. Miało pójść lepiej, do cholery, a wyszło
jeszcze gorzej, niż ostatnio! – Więc?
Odstawiłam
szklankę i przetarłam rękoma twarz, zbierając się w sobie. Czułam na sobie
zdezorientowane spojrzenia dziewczyn i kolejny raz byłam zażenowana własnym
postępowaniem. Wszystko, co przychodziło mi do głowy, wszystkie słowa, którymi
chciałabym opisać, co zrobiłam, były takie... głupie.
- Wiecie, ja
czasami robię rzeczy, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, nie? –
zaczęłam, a Kelly parsknęła śmiechem.
- Nie czasami,
a zawsze, Nora. Taka mała różnica. – wymruczała, a ja rzuciłam jej mroczne
spojrzenie. – No dobra, ale mów dalej. Co tym razem odwaliłaś?
- Napisałam list
do... do takiego jednego...
- Facet! –
wykrzyknęła nagle Laura i kilka osób obróciło się w naszą stronę. Znów się
zaczerwieniłam i zacisnęłam powieki, licząc do dziesięciu, by nie wybuchnąć...
bliżej nieokreślonymi emocjami, które mnie zalały w jednej sekundzie. – O Boże,
przepraszam, ale to takie dziwne, bo wiesz, dawno się z nikim nie spotykałaś, a
przynajmniej tak to brzmi z tego, co nam opowiadałaś i no wiesz...
- Laura,
zamknij się i daj jej skończyć. –przerwała jej Kelly i przy stoliku zapadła cisza,
zmuszając mnie, bym znów zaczęła mówić. Otworzyłam oczy i oparłam się o kanapę,
wzdychając ciężko.
- W dalszym
ciągu się z nikim nie spotykam. – sprostowałam, a rudowłosa wydęła wargi w
niemym żalu. – Po prostu napisałam list do kogoś sławnego, zrobiłam z siebie
idiotkę, a tamta kobieta przynosi od niego listy...
Obie patrzyły
na mnie niedowierzająco, co było całkowicie absurdalne, biorąc pod uwagę, że
znały moje zacięcie do robienia dziwnych rzeczy. I znały połowę tych „dziwnych
rzeczy”.
Skrzyżowałam ręce,
mając nadzieję, że mnie chociaż nie wyśmieją, bo może z boku to wyglądało
inaczej, ale to była naprawdę poważna sytuacja. Czułam się jak kretynka.
Zdecydowanie wolałam opowiadać o swoich seksualnych doświadczeniach, niż o tym.
- Do kogoś
sławnego? – powtórzyła Laura, a ja skinęłam głową. – Czyli do kogo? Aktora?
Muzyka? Pisarza? Malarza? Fotografa? Projektanta?
- Muzyka. –
odpowiedziałam posłusznie i zacisnęłam wargi. Nie miałam zamiaru więcej mówić.
Ani jednego słowa.
Droga pani
Wciąż-Nie-Podaję-Swojego-Imienia-I-Strasznie-Wkurwiam-Tym-Odbiorcę,
więc próbujesz
mi powiedzieć, że nie chcesz mnie widzieć na oczy, ale chcesz ze mną pisać? To
ciekawe. Powiedziałbym nawet, że dziwne, ale nie wiem, czy zdajesz sobie z tego
sprawę, że w tej Twojej... Nazwijmy to „niekonwencjonalnością”... jest coś
intrygującego. Każda inna fanka postąpiłaby zupełnie inaczej i rzadko mi się to
zdarza, ale Twoje listy mnie bawią. Nie w ten „ona jest taka głupia i żałosna”
sposób, a raczej „ona jest totalnie zakręcona” sposób.
Więc
pracujesz. Domyślam się, że nie w miejscu, gdzie mam zostawiać listy, bo to nie
byłoby zbyt rozsądne z Twojej strony. Choć znowu gdy się nad tym zastanawiam,
to mam wrażenie, że jednak mogłabyś być aż tak szalona. Ale zrobię sobie lepszą
rozrywkę i nie spytam, jak wyglądasz, żeby zbyt wcześnie nie odkryć, kim
jesteś, chociaż sądzę, że musisz się wyróżniać z tłumu z takim podejściem do
życia. Nie pytam!
Okej.
Pracujesz, masz dwadzieścia jeden lat, jesteś pełnoletnia i samodzielna.
Mieszkasz sama czy z rodzicami? Masz jakieś domowe zwierzę?
I nie chcę się
powtarzać, ale zmusiłaś mnie, bym zrobił to trzeci raz: Podanie swojego imienia
chyba nie zabija, prawda? Niby co mam mówić swojemu bratu, gdy mnie pyta o to,
co aktualnie robię (a właśnie o to pyta)? „Piszę do tej-tamtej”? „Piszę do
dziewczyny, która boi się, że wynajmę detektywa, by ją znaleźć, dlatego nie
podaje imienia”? Cóż, jestem wyjątkowo skąpy, więc go nie wynajmę. I tak,
pytania kojarzą mi się głównie z „dlaczego TH nazywa się TH” i „Bill, jesteś
wciąż singlem?”.
Och, byłbym
zapomniał. Byłaś przepytywana przez policjantów? Więc jesteś jakimś zbiegiem,
albo recydywistką i dlatego nie chcesz nic mi powiedzieć?
Podaj imię, do
cholery, i mnie nie denerwuj.
Bill
Drogi panie
Kaulitz,
nie jestem ani
żadnym zbiegiem, ani recydywistką i nie byłam karana, ale byłam na
przesłuchaniu i to nie jest nic szczególnie fajnego. Przynajmniej, jeśli chodzi
o tamtą sytuację. Tak czy siak, powinieneś się cieszyć, że pytają „Bill, jesteś
singlem”, bo gdyby wiedzieli, że jesteś zajęty, pytaliby „Bill, jak ci się
układa w łóżku ze swoją kobietą? Nie od dziś wiadomo, że jesteś wielkim
romantykiem. Jak wielcy romantycy zachowują się w sypialni?”. Chyba z dwojga
złego wolałabym odpowiadać „Tak, wciąż jestem sam”, niż „Cóż, pieprzyłem cztery
razy i jeszcze mi mało”. Twoje małe fanki by się pocięły To by było w
stylu mojej znajomej z pracy, ona wciąż mówi o tym, co wyprawia ze swoim
facetem. Gdybym ja kogoś miała, pewnie mówiłabym jeszcze gorsze pewnie
bym trzymała język za zębami. Nie, chwila, wkroczyłam na zły temat.
Nie, nie
pracuję w Panerze. Mam nadzieję, że ta kobieta, o której mi mówiono, nie ma
problemu z tym, że musi się tam pojawiać. Jej wygląd sugeruje, że raczej nie
nadaje się do takich klimatów.
Mieszkam sama.
I nie mam zwierząt. Znaczy... miałam suczkę, ale... Ale jej nie mam.
Cieszę się, że
dostarczam Ci rozrywki. Przynajmniej się na coś przydaję.
Ach, no i bez
nerwów.
Nora
No i proszę.
Podałam mu swoje imię, więc, kiedy brunetka pojawi się z powrotem w Panerze, kiedy
ja tam będę, będę musiała uważać na to, by nikt nie zwracał się do mnie ani po
nazwisku, ani po imieniu. Wkopałam się jeszcze bardziej.
Tego dnia
miałam wyjątkowo paskudny nastrój. Od słowa do słowa i przypomniało mi się
wszystko, od czego starałam się trzymać z daleka. Spałam na kanapie, oglądając
wcześniej jakiś ponury film z kubełkiem popcornu. Po co ja to wszystko robiłam?
Po co mówiłam o tej brunetce? A jeśli to faktycznie jego druga połówka? Znowu
spieprzyłam. I on się dowie, że ją widziałam, a to znaczyło, że będzie też
wiedział, że po prostu... A jeśli brunetka powie, że widziała dziwnie
zachowującą się blondynkę? A jeśli słyszała, że mnie nazwały „Nora”? Niech mnie
szlag.
Ale gdzieś na
granicy jawy i snu dotarło do mnie, że, jeśli tak dalej pójdzie, będę musiała
też mu opowiedzieć o tym, co robiłam i co się ze mną działo. Gdybym chciała z
nim pisać, musiałabym być z nim szczera.
Po co ja to
wszystko robiłam?...
Powinnaś wstawić w cudzysłów to "nie robiłam korekty i mam na to wyjebane" trololo ogólnie to jestem leniem, wolę czytać to co obecnie piszesz niż to, które w sumie jest nawet jak na mnie trochę zbyt denne. A w ogóle to się powtórzę. Wkurwiają mnie osoby, które czytają Twojego bloga i zżynają pomysły (już sobie daruję wytykanie palcami poszczególnych osób)
OdpowiedzUsuńI nie żebym wisiała z Toba na telefonie i pisała Ci komentarz co nie? xD
Komentuję dla proformy żeby nie było czy coś tam.
Effie! Ja też Cię uwielbiam! :D
I teraz jak zwykle pierdolnę denny tekścik o treści:
Weny dzióbku! Pisz więcej i więcej.
Aj laaaaaf ju i Twoje opowiadanie! Awwwwwwwwwwwwwww <33333333333333
Trochę chaotyczny ten odcinek, a przynajmniej początek. Podobają mi się w nim chyba jedynie listy. Gdyby nie one, byłoby rzeczywiście dennie. Swoją drogą, jakie Nora ma zdanie o Billu skoro boi się, że kobieta, która przynosi listy jest z nim bliżej związana? Jaki facet wysyła swoją kobietę, żeby zanosiła listy! A co dopiero do innej, nieznajomej, zakochanej w nim laski -.- Cóż, to byłoby zdecydowanie dziwne.
OdpowiedzUsuńI mam wrażenie, że jak nie sprawdzasz błędów jest ich zdecydowanie mniej :D Ja przynajmniej nie znalazłam nic, co by odbiegało od normy. Pozdrawiam.
Eeeee taaaam, nie jest tak tragicznie.
OdpowiedzUsuńChoć właściwie, jak tak na to patrzę, to mogłabym czytać same ich listy. One zdecydowanie najbardziej mi się podobają. Szczególnie te Billa. Bill wydaje się być ciekawy, co właściwie nie jest żadną anomalią oO
Coś miałam napisać... A... Ok, ogarnęłam. Fakt, że Nora napisała coś o nieodpisywaniu, czy o wyrzuceniu listu, nie jest niczym dziwnym, mimo że chciałaby zobaczyć odpowiedzieć. A ta późniejsza nadzieja... No cóż, to takie kobiece, mówić coś zupełnie innego, niż się chce, a potem mieć pretensje do siebie i całego świata xD
I brak korekty wpływa pozytywnie na literówki, żadnej nie znalazłam xD
Pozdrawiam :)
Ja chce więcej....proszeee :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać co będzie dalej.
Od wczoraj tkwiłam w dziwnym stanie emosiowania i nawet, kiedy z dziewczynami siedziałyśmy na lekcji i modrzałyśmy manianę, ciągle byłam imoł i do życia się nie nadawałam. A wchodzę se na Twojego bloga i widzę sobie nowy rozdzialik plus zapewnienie, że nie jestem w tej pieprzonej psychozie sama! :D Nosz kurwa, nawet nie wiesz jak ja się z tego cieszę, że nie jestem jakimś pieprzonym wyjątkiem od reguły, bądź potomkiem szatana, to bardzo pokrzepiające! :D *szczerzy się jak mysz do sera*
OdpowiedzUsuńNa początek pytanie: Chodzi o fabułę, czy o co, że uważasz, iż ta historia jest nie w Twoim stylu i że chyba nie umiesz takich robić? Zastanawia mnie to i tyle, ale jak nie chcesz to nie mów, przecież naćpanych psychotropami krolików na Ciebie nie poślę. :D
A teraz czas na długaśny komentarz od największego pojeba kosmicznego EVER! ;D
I już na starcie musiała mnie wkurwić Allie. -,- Nosz ja pierdolę, niech ta dziewczyna zajmie się swoimi problemami, bo SAME NIE znikną. -,- Ech, ale wiesz, co? Teraz - skoro wyraźnie jest zasugerowane, że Allie ma jakiś problem - być może zapałam do niej sympatią i - o zgrozo! - zrozumiem ją. o_O Jeśli do tego dojdzie, to się załamię. *wyciąga chusteczki, ocierając oczy* Albo nie, jednak nie. :D
Skąd ja znam to przyklejanie uśmiechu do twarzy i udawanie, że wszystko jest tak, jak powinno być, kiedy tak nie jest? Coraz bardziej utożsamiam się z Norą i to TWOJA wina. *wyciąga oskarżycielski palec* A tak poważnie, lubię, gdy bohaterowie mają chociaż jedną moją cechę, łatwiej mi pojąć motywy ich działania, więc masz to zdecydowanie na plus. :D Współczuję Norze, też nieraz nie mogę spać w nocy i wówczas wszystko mnie denerwuje, układam jakieś poprane scenariusze, a potem zasypiam jak dziecko i śnią mi się jakieś głupoty o tym jak to mój kotełek otwiera pyszczek i zamiast uroczego „miau” wydobywa się z niego „musztarda!”. -,- :D
Hahaha, Nora mnie naprawdę bawi! Ta jej radość z otrzymanego od Kaulitza listu... Ale w sumie nie dziwię się jej radości, ja to się cieszę, jak ktoś kupi mi paczkę żelków, a jak się cieszyłam jak... Dobra, ja milczę cicham, bo stwierdzicie, że jestem chwastem i w końcu się mnie pozbędziecie... Jezu, o czym ja pierdolę? o.O Sama se nołlajfuje przed komputerem, a że moje życie towarzyskie jest wybitnie ubogie, zwalam tutaj swoje cudowne wypowiedzi, będziesz musiała to przeżyć! :D Mwhahahhaa. ^^ *śmiech szalonego naukowca*
Dobra, a tak wracając do tematu... Normalnie KO-CHAM Billa! Kurwa, brzmię jak Nora. :o W każdym bądź razie, Bill - jak na podyplomowego psychopatę przystało - ma wielki ubaw z naszej blondynki i jest naprawdę perfidny skoro tak daje jej do zrozumienia, że jest dla niego źródłem rozrywki. :D Ale za to go lubię, polać mu! ^^
Kolejny list Nory bardzo mi się spodobał, no! Ale nie musiała wykreślać zdania o tym zdemoralizowaniu, i tak wszyscy to wiedzą. : ]
No i teraz Laura nakurwia jak głupia o seksie...
Jprdl, serio, sprawy łóżkowe niech zostaną w łóżku! No bo bez przesady, ej! -,-Ja na miejscu Nory przypuściłabym na nią atak patelnią, ale to ja. :D
W każdym bądź razie... Rozumiem Norę. Dostarczająca listy brunetka, jest opisywana w taki sposób... Spoglądając na nią po prostu nie dałoby się nie odczuwać zazdrości. A poza tym, to ona dostarcza te listy od Billa, więc... Jakiś tam strach jest, choć jakoś myśl o tym, że są razem to nie za bardzo mi pasuje. ; >
Na miejscu Kaulitza pewnie też byłabym listami Nory, są naprawdę... Ciekawe. ; >
Ogólnie? Rozdział jest ok, ale brak mi w nim akcji. Jest raczej bardzo refleksyjny i jedynie listy przykuwają uwagę, ale domyślam się, że taki był zamysł.
No nic, mam nadzieję, że się w miarę „odblokowałaś” i coś tam powstaje. :D
Weny. ^^
PS. Margo, die Beste, chcę podziękować za tak zacny komplement i... Przeczuwam, że razem ze mną jesteście po ciemnej stronie mocy. ;D
Pozdrawiam. : )
PS2. Jprdl, ten komentarz jest za krótki ja się sprzeciwiam! ;( Lubię nakurwiać komentarze na dwie części, a tu wyszła jedna. o_O :D
UsuńAle nieważne, ważne, że jest i może w jakiś sposób to Cię zmotywuję. No, to by było na tyle, zamykam się w sobie. :D
Jeszcze raz weny. :D
:DD on to jest typowa taka zwariowana wariatka :D hehe coraz to ciekawsze i wciągające ;D czekam na dalszy ciąg
OdpowiedzUsuńWedług mnie ten rozdział był chyba najlepszy, od samego początku historii Nory licząc. Dużo listów- świetnie napisanych, zabawnych listów. Podczas czytania, kilka razy zaśmiałam się szkaradnie, a to największa pochwała na jaką mnie stać:D Nie przejmuj się, piszę dziś jak potłuczona.(to chyba wina tego teledysku 1D, sama wiesz, brak słów).
OdpowiedzUsuńNawet poprzez listy potrafiłaś oddać Kaulitzowy charakterek^^,,Podaj imię, do cholery, i mnie nie denerwuj." Lubię go takiego(aaa to nooowość, nie?)
Tych jej koleżanek, to ciągle nie cierpię, może nie są najgorsze, ale fajne też nie. Dziwne to.
Ta.. i jeszcze te skreślenia, Bill na pewno się nie doczyta o co chodzi, na bank. Nora sama zeszła na ,,niebezpieczny" seksualny temat, już się niecierpliwię na myśl o nowym liście- o kurcze, chyba wiem, co czuje Nora? Jeszcze krok i się z nią utożsamię:D Nah, żartuję. Ja się tylko cieszę, że ona nie wygadała mu się o tym Bobie. Mógłby nie wytrzymać takiego newsa:D
PS. Ja tam nie widzę błędów, a nawet jakby jakieś były, to i tak nic nie przebije tego, w jaki sposób piszesz. Także: walić literówki i inne błędy! Jakbym chciała poczytać coś mega poprawnego, to sięgnęłabym po słownik.
Pozdrawiam Edyta
Na wstępie oczywiście przepraszam za opóźnienia w komentowaniu, ale to nie było związane z moim lenistwem (przynajmniej nie w większym stopniu), ale z warunkami, w jakich muszę funkcjonować od kilku dni. Pogoda jest tak paskudna, że zabierają mi prąd w najmniej odpowiednich momentach i muszę chodzić spać po dwudziestej... Ale przynajmniej się wysypiam.
OdpowiedzUsuńOdcinek bardzo mi się podobał, bo było więcej listów od Billa! Jestem ciekawa kolejnego; jak on zareaguje na wzmiankę o brunetce? Oby to nie była jego życiowa partnerka, bo chyba umrę z rozpaczy! Widzi mi się piękny związek z tej historii ^^
Denerwują mnie te ,,przyjaciółki" Nory, och denerwują! Strasznie wścibskie pindy z nich :/ Nie lubię ich!
Czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam :)
Podpisuję się pod tym, co napisała Ka.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie też mogłyby być same listy, większość dialogów z udziałem przyjaciółek Nory mnie denerwuje. Jej rozmyślenia czasem też.
Też nie wiem, dlaczego Nora uważa tą kobietę za jego dziewczynę, przecież w pierwszym liście napisał jej "gdybym w końcu się zakochał". Poza tym, no właśnie, która dziewczyna nosiłaby listy od swojego chłopaka do fanki? Albo to jakiś mega dziwny związek, albo sama nie wiem kto to może być... No bo kto by chciał być posłańcem? Hmm, a może to jest jednak jego dziewczyna i to ona odebrała pierwszy list i to ona pisze teraz z Norą?
Ogólnie to zupełnie "nie mój" styl pisania i sama nie lubię takich osób jak główna bohaterka i jej przyjaciółki - mam wrażenie, jakby były w gimnazjum, a to przecież dorosłe, pracujące kobiety...
Ale czytam, bo podoba mi się koncepcja listów i jestem ich po prostu ciekawa ;)
Aj tam przesadzają. Gdyby było za dużo listów to by było... ja wiem. nijak a tak jest napięcie towarzyszące oczekiwaniu na następny list od szanownego B. Intrygująca jest dla mnie ta kobieta która przynosi listy. Wydaje sie być baardzo sexowna przy czym nie odpychająca. Przynajmniej ja tak to widze:) Ah i Nora... Podczas jej lunchu z przyjaciółkami. Boże to głupie ale czułam się tak jak ona. Normalnie czułam wzrok tej "nieznajomej" na sobie i aż mi głupio było. Idę się leczyć. Popierdoliło mnie już całkiem aż się trzęsę na myśl o następnym odcinku.
OdpowiedzUsuńCorineConnor
Ps. Modle się o to by i Nora była choć w części jakiejś minimalnej nawet była sexualnie niewyżyta . To tyle ode mnie. Amen