Norma. Zły humor - nowy
rozdział.
I nie wnikam, że coś
spieprzyłam z komentarzami, że anonimy nie mogły pisać. Żal ze mną.
No i pomyślałam sobie, że
może wreszcie dorosnę i postanowię odpowiadać na komentarze.
Ka. - Nie, nie będzie
Stylesa xD No i tak, w DPM z każdym było coś nie tak, taki był zamysł. Z
drugiej strony sądzę, że to całkiem prawdziwe. I dziękuję za wskazanie błędów,
bo w kółko różne robię.
A, a co do
"niezrównoważonego" Kaulitza to... Cóż, ja po prostu go takiego
widzę.
Asia Kaulitz - Nie rozumiem, o co
chodzi z "seksoholikiem", bo jak dla mnie to on po prostu lubił seks.
Myślę, że to zdecydowanie przerysowane określenie w jego przypadku, ale to
tylko moja opinia xD Dziękuję za uznanie mnie za ewenement, którego opowiadanie
o Billu można czytać :)
Chocolate Lover - Nie ma się czego bać!
PS2 Co do bohaterki, to
sądzę, że najwięcej dowiecie się dzięki Billowi. A no, tak, to o Billu xD
PS3, nie wiem, co z tą wielką czcionką.
~~~~~~~~~~~~~
Żałowałam od momentu, kiedy skończyłam
pisać. Gorzej było, gdy zakleiłam kopertę, prawie przecinając sobie papierem
język. A jeszcze gorzej było, gdy wrzuciłam list do skrzynki pocztowej,
wiedząc, że już za późno na odkręcenie całej sprawy. Czy ja byłam doszczętnie
pojebana, czy co ze mną było? Przecież jak on to przeczyta (oczywiście przy
założeniu, że to przeczyta on, a nie ktoś inny, kto lubi dobierać się do cudzej
poczty), to ani się obejrzę, a będę podana do sądu o... O prześladowanie!
Ludzie! Ja straciłam całkowicie zdrowy rozsądek! Ba, on nawet zdrowy nie był!
Czemu nie miałam pozwolenia na broń? Tak to mogłabym sobie przystawić lufę do
skroni i odstrzelić sobie łeb za głupotę. Głupota była przestępstwem! Ha!
Kolejny powód, by mnie zamknęli!
Nie, to wszystko było tak idiotyczne i wyrwane z Nibylandii, że
wciąż nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to zrobiłam. A przecież wysłałam ten
list wczoraj. Po tym wszystkim moje serce waliło mi tak mocno, że myślałam, że
ogłuchnę, a moje piersi eksplodują. I że się uduszę, bo w przełyku miałam też
jakąś wielką, naprawdę wielką kluchę, która mi uniemożliwiała swobodne
mówienie. Od kiedy to dziewczyna wyznawała miłość facetowi? No w sumie on nie
mógł tego zrobić, bo mnie nawet nie znał, ale to nie było żadne wytłumaczenie!
Mogłam mu napisać, że miałam raka i że zostało mi kilka dni życia i że chciałam
je wykorzystać maksymalnie i chciałam się z nim spotkać. Ogoliłabym się na
łyso, udając, że przeszłam nieudaną chemioterapię i... Czy ja naprawdę o tym
właśnie pomyślałam?...
I żeby jeszcze wykorzystywać stare znajomości! Takim byłam
chojrakiem, że podałam mu adres kawiarni, w której pracowałam dwa lata temu
jako adres zwrotny. Nie moje miejsce zamieszkania, nie. Wolałam być mimo
wszystko trudniejsza do odnalezienia, więc uznałam, że miejsce, do którego on
ma bliżej, niż ja, odrobinę go zmyli i mnie nie znajdzie tak szybko. Zresztą, o
czym my mówiliśmy, przecież byliśmy w wielkim LA. Jedyne, po czym mógłby mnie
odnaleźć to DNA, a ja nie byłam karana, więc... No i co z tego, że moja nowa
praca była zaraz o rzut kamieniem?
Próbowałam przestać o tym myśleć. W końcu miałam swoje życie poza
tym gównem, w które się wpakowałam – i to z premedytacją. Ale
jak zwykle to bywało, gdy zrobiło się coś złego, każda rzecz przypominała o
twojej wpadce.
- Idziemy dzisiaj do Panera Bread?
Spojrzałam na moją współpracownicę, Allie, która uśmiechała się do
mnie szeroko i poczułam usilną potrzebę, by przyłożyć sobie w twarz. On tam
mógł być i ja wcale nie gapiłam się przez szklane drzwi, kiedy miałam chwilę
przerwy, by wypatrywać samochodu, którego bym nawet nie rozpoznała. Ale on mógł
tam być, a ja nie mogłam tam pójść. Znaczy... Miałam taką wizję, że będę się
tam pojawiać codziennie z samego rana, bo przecież gwiazdy rocka nie wstawały o
wczesnych porach. Wtedy też mogłabym bezpiecznie się wypytać o to, czy ktoś
przypadkiem nie zostawił mi... papierów związanych z podaniem do sądu osobę,
która nie podała swojego imienia i nazwiska?... Nie, w porządku, raz
mogłam się tam pojawić, przecież mi nie zaszkodzi, prawda? Szlag, w co ja się
wpakowałam?!
- Nie chcesz przypadkiem Subwaya? Jest
bliżej. – zaproponowałam, szczerząc się do niej, a ta przewróciła oczami.
Rozpuściła swoje gęste brązowe włosy i wsuwając między zęby gumkę, zaczęła je
rozczesywać palcami.
- Nie, skarbie, dzisiaj moja moja kolej na
wybieranie, bo dzisiaj ja częstuję papierosami, zapomniałaś? Jestem głodna,
przestań marudzić – burknęła i ruszyła w stronę drzwi na co ja wydęłam wargi i
posłusznie za nią podreptałam, próbując zignorować łomoczące serce w mojej
klatce piersiowej. To może jednak nie był dobry pomysł, by mu podawać adres
restauracji, która była dosłownie o rzut kamieniem. Przecież wystarczyło, że
wyjdę zapalić, a on może wyjść z Panery i wpaść na mnie. Szlag, a jeśli ja nie
wiedziałam o tym, że on miał dziewczynę i ona to przeczyta zamiast niego? O
matko. A jak będzie siedziała w restauracji i czekała na mnie, by mnie zabić?
Co ja jej zrobię? Wysmaruję jej głowę woskiem i plastrem wyrwę kłaki? Wydłubię
jej oczy pęsetą? Sama powinnam była sobie to zrobić w momencie, kiedy
zobaczyłam w telewizorze twarz człowieka, któremu wysłałam list
nie-tak-miłosny-jak-powinien-być. Gdyby nie to, byłabym szczęśliwą kosmetyczką
z marzeniami o własnym salonie i wiodłabym swoje życie w swoim własnym tempie i
nie bałabym się, że na kogoś wpadnę, kto mnie będzie chciał zabić. Powinnam
była to sobie powtórzyć, zanim w ogóle wyciągnęłam czystą kartkę, na której
sprezentowałam biednemu Kaulitzowi swoje wypociny. A przecież ja nawet pijana
nie byłam. Nie miałam na swoje zachowanie żadnego usprawiedliwienia. – Nora,
szybciej. – pogoniła mnie Allie, więc przyspieszyłam kroku i jęknęłam, gdy
buchnęło we mnie gorące powietrze. Usłyszałam dźwięk zamykania drzwi za sobą i
zatrzymałam się, aż w końcu przed moimi oczami ukazała się paczka Marlboro, z
której wyciągnęłam jednego papierosa. Mój niecny nałóg, którego nie mogłam
porzucić. Może nie byłam szczególnie zdrowa na umyśle, ale jakoś nie czułam
specjalnej potrzeby, by przestać palić, więc w taki sposób podczas przerwy na
lunch spalałyśmy z dziewczynami jednego szluga, a potem szłyśmy coś zjeść.
Dzisiaj byłyśmy z Allie tylko we dwie, bo ponoć Laura źle się czuła. I
oczywiście to stało się tematem przewodnim do plotek, które jakoś nie mogły
ustać. – Mówię ci, zaciążyła z Dereckiem. – oznajmiła mi, gdy zaciągnęłam się
papierosem i westchnęłam z ulgą. – Przez to, co ona w kółko mówiła, nie
wyobrażam sobie innej opcji. Żebym ja miała takie wysokie libido jak ona...
A chodziło o to, że Laura w kółko gadała o tym, co wyprawiała w
sypialni i innych miejscach ze swoim narzeczonym. Ja najczęściej milczałam na
ten temat, bo bycie samemu wcale nie podnosiło humoru, gdy i Laura i Kelly i
Barbra kogoś miały. W kółko załamywały się nade mną i Allie, że przecież byłyśmy
takie atrakcyjne, takie młode i inteligentne, że to było aż przykre, że byłyśmy
singielkami. A co ja miałam im powiedzieć? „Jest taki jeden, ale on nawet nie
wie, że istnieję, zresztą... głupia sytuacja”. Znalazłabym kogoś na zastępstwo,
gdyby nie to, że raz spróbowałam i dostałam nauczkę. A Allie.. miała swoje
powody.
- Gdybym miała faceta, pewnie robiłabym
gorsze rzeczy... – mruknęłam i przez myśl mi przyszło, że fajnie by było, gdyby
Kaulitz nie miał dziewczyny, ani nie daj Boże faceta i nie uznał mnie za
wariatkę. I, gdy tak o tym pomyślałam, poczułam, że zrobiło mi się żal samej
siebie. Miałam dwadzieścia jeden lat, a wierzyłam w bajki. W końcu jakie było
prawdopodobieństwo, że nawet gdyby spełnił te trzy kryteria, byłby w stanie się
we mnie zakochać? Może źle to ujęłam w słowa, bo wiedziałam, że gdyby nagle
pojawił się przede mną, nie mogłabym mu nie dać tego, co chciałby ode mnie
wziąć. Nie musiałby mnie kochać. Pewnie brak faceta przeze mnie przemawiał. I
wyższe libido, niż te, które miała Laura. Ekhem, także...
- Tak, Nora, to widać po tym twoim
uśmieszku. – nagle jej palec wskazujący został wytknięty w moją stronę i
automatycznie odsunęłam się gwałtownie, unikając wydłubania oczu. – Z nas dwóch
to raczej ty kogoś potrzebujesz. Powinnyśmy się wybrać w piątkę do klubu i się
zabawić, wiesz? – Allie dmuchnęła dymem papierosowym przed siebie i zmarszczyła
czoło. – No chyba, że Laura faktycznie jest w ciąży. To może bez niej, bo
ciężko ją odciągnąć od kieliszka...
Uśmiechnęłam się głupio pod nosem i ponownie się zaciągnęłam,
przypominając sobie moje pierwsze miesiące w tym salonie kosmetycznym. Co
tydzień miałam imprezę zapoznawczą, przez co zaznajomiłam się z połową
sekretów, które dziewczyny chciały zachować dla siebie. Jak zwykle alkohol dał
znać o sobie i skończyło się na tym, że wypaplałam im swoją całą przeszłość. Te
dziewczyny były naprawdę niespełna rozumu i, choć Kelly miała już swojego męża
i za rok skończy trzydziestkę, wszystkie dogadywałyśmy się naprawdę dobrze.
Znaczy... na tyle dobrze, na ile mogły dogadywać się dziewczyny, które
pracowały razem. Nie miałam nikogo, ale można było się do tego przyzwyczaić.
- Przecież ma dwadzieścia cztery lata, na
pewno wie, co to antykoncepcja, Allie. – przypomniałam, strzepując popiół,
rozglądając się dyskretnie, by tego nie zauważyła. Dorobiłam się paranoi,
świetnie. A wszystko dlatego, że raz mi pomysł wpadł do głowy, a jak już coś mi
się zakotwiczało na zbyt długi czas w umyśle, musiałam zrobić wszystko, by
pomysł wcielić w życie. Miałam za swoje. To już nawet nie brzmiało jak
powiedzenie „pomyśl, zanim zrobisz”, bo ja myślałam. No może nie za długo, bo
kilka godzin, ale...
- Nora?
- Tak?
- Czy ty na kogoś czekasz?
Odwróciłam się do niej w jednej sekundzie, czując, że zaczęło mi
się robić niestosownie ciepło i przeklęłam swoją jasną cerę z nadzieją, że
opanuje się na tyle, by nie zaczerwienić mi policzków z zażenowania. Udałam
zaskoczenie, marszcząc czoło i spojrzałam na Allie spod uniesionej brwi.
- Dlaczego myślisz, że na kogoś czekam? –
spytałam, próbując zmusić się do najspokojniejszej reakcji. Niech to szlag,
nigdy nie byłam dobrym kłamcą. I wątpiłam, by kiedykolwiek się to zmieniło.
Allie zmierzyła mnie krytycznym spojrzeniem i przewróciła oczami.
- No nie wiem, może dlatego, że w kółko
dzisiaj gapiłaś się przez okna, a teraz wciąż się rozglądasz i wyglądasz na
zdenerwowaną tym, że cię o to spytałam? – niech ją szlag! Od kiedy ona taka
spostrzegawcza się zrobiła?! Kto jej kazał się tym interesować? To było moje
życie, które sama sobie spieprzyłam i nikomu nic do tego! Och, cholera, no!...
Przełknęłam ślinę i wetknęłam papieros między usta, by wyciągnąć
telefon z tylnej kieszeni moich jeansów i spojrzałam na wyświetlacz.
- Porzućmy ten temat, mamy mało czasu. –
rzuciłam, pokazując jej godzinę, a jej mina oznajmiła tylko „pieprzysz głupoty
jak mało kto”. Och, Allie, gdybyś tylko zobaczyła, co napisałam do pewnego
człowieka...
Dziarsko ruszyłam w stronę Panera Bread, ignorując jej mamrotanie
pod nosem. Zawsze to robiła, gdy zaczynałam ją irytować i teraz to chyba nawet
nie byłam zaskoczona tym, że uznała mnie za kretynkę. Logicznie podchodząc do
sprawy, to moje zachowanie wyraźnie dało jej do zrozumienia, że jednak coś
ukrywałam. Ale to była moja sprawa, tak? Jeśli zechcę podzielić się nowinkami
ze świata „Nora Bennett i jej 13255 sposobów śmierci”, to to zrobię. Po moim
trupie, jasne? No, a teraz przestań stać w miejscu i chodź do tej restauracji,
od której chciałam się trzymać z daleka. Szlag!
Zatrzymałam się w miejscu, przerabiając w umyśle wszystkie znane
mi modlitwy. Nie chciałam go spotkać. Znaczy... Chciałam i to cholernie, ale
nie teraz, kiedy prawdopodobnie szukał mnie po to, by mnie zabić (jeżeli mnie
szukał, a to też mało prawdopodobne). Oczywiście istniała opcja, że po prostu
wyśle list przez pocztę, ale, jeśli zdawało mi się, że dobrze go znałam, a nie
można kogoś dobrze znać, jeśli się go nie zna osobiście, wiedziałam, że nie
odpuści. No i to był facet, tak? A oni mieli coś takiego jak idiotyczne
poczucie męskiego ego i miałam nadzieję, że je rozbudziłam swoim bełkotem w
liście. W skrócie? Byłam pewna, że tu nadejdzie. Albo ewentualnie wyśle kogoś
innego. Brata, kumpla, dziewczynę...
- Nora, wiesz, że jeśli cię coś trapi, to lepiej to z siebie
wyrzucić, prawda? – Allie pojawiła się obok mnie tak nagle, że aż podskoczyłam,
przytykając dłoń do klatki w geście idiotycznego przestraszenia się.
Przymknęłam powieki, obliczając wszystkie za i przeciw i potrząsnęłam głową.
- Nic się nie dzieje, po prostu miałam męczący... weekend. – cóż,
to w sumie była prawda, tak? Był tak męczący, że zrobiłam największą głupotę na
świecie. Takie rzeczy się zdarzały... – Zamówić to, co zwykle? – a gdy ona
skinęła głową, uśmiechnęłam się do niej szeroko i poszłam wyrzucić niedopałka
do śmietnika, by wejść do restauracji, uprzednio starając się dyskretnie
rozejrzeć, czy przypadkiem nie było w środku Kaulitza. Jezu, ale byłam
porąbana. Wstrzymałam oddech, gdy zobaczyłam jakiegoś faceta w czapce z
daszkiem, która zakrywała mu połowę twarzy i pochyliłam się odrobinę, by
dojrzeć jakieś znaki szczególne. Myślałam, że byłabym w stanie rozpoznać
Kaulitza zawsze i wszędzie, ale, cholera, zwątpiłam.
Nagle mężczyzna podniósł głowę, jakby poczuł na sobie mój
intensywny wzrok i wyprostowałam się jak struna, natychmiast odwracając od
niego wzrok, znowu się czerwieniąc. Boże, co ja robiłam? Przecież ten facet w
ogóle nie był podobny i zdecydowanie nie był blondynem! Przyłożyłam sobie
kilkukrotnie w twarz, w myślach oczywiście i ruszyłam do kasjerki, przełykając
dumę i udałam, że wczorajsza konwersacja z nią na temat być-może-przychodzących
listów nie zaistniała.
- Cześć, Nora! – przywitała mnie Beverly, urocza brunetka, jeszcze
niższa ode mnie, a mi przemknęło przez głowę, że to był zdecydowanie
najbardziej żenujący dzień, jaki się zdarzył przez całe moje marne życie. –
Żadnego listu nie było, ale możesz u nas coś zamówić, byłabym szczęśliwa, mogąc
ci pomóc. – wyszczerzyła malutkie i odrobinę krzywe ząbki i poczułam ukucie
rozczarowania, próbując go zamaskować tak samo głupim uśmiechem, jakim zostałam
obdarowana. Udawaj, że ci nie zależy, Nora.
- Właściwie to przyszłam z Allie na lunch. – odezwałam się w
końcu, mając nadzieję, że klimatyzacja w końcu ochłodzi moje rozpalone
policzki. Burak, jeden wielki burak. Drgnęłam, gdy do środka ktoś wszedł i nerwowo
się obróciłam, by sprawdzić, kto to był. Odetchnęłam z ulgą. Mój najgłupszy
pomysł mnie zabije, byłam tego bardziej, niż w stu procentach pewna. Allie
poszła zająć stolik, a ja znów wróciłam do Beverly, która obserwowała mnie spod
uniesionej brwi. Boże, porażka.
- To samo, co zwykle? – podrzuciła, a ja
pokiwałam szaleńczo głową. Roześmiała się, a ja znów przyłożyłam sobie w twarz,
znowu w myślach. Tak właśnie wyglądała miłość, do cholery! Same pasma
niepowodzeń!
Wyciągnęłam portfel z drugiej kieszeni i położyłam na blacie kilka
banknotów, zastanawiając się, kiedy powinnam przestać oczekiwać na list.
Tydzień? Dwa? Nie mogłam przecież czekać wieczność i wiedziałam, że minął
zaledwie jeden dzień, a może nawet niepełny, ale jeśli tak to miało wyglądać
codziennie, to byłam zbyt świadoma całej gamy minusów tego, co uczyniłam.
Następnym razem będę musiała się bardziej zastanowić na tym, co zechcę zrobić i
może pewnego dnia takie upominanie się poskutkuje i nawet zadziała. Byłam niby
dorosła, a zachowywałam się jak głupi dzieciak, który chciał zrobić wszystko,
by tylko dostać lizaka. Poczułam, że znowu zaczęłam się czerwienić, gdy dotarło
do mnie znaczenie „lizaka” w kwestii Kaulitza. Jasna cholera, Nora...
- Bennett! – zamrugałam z roztargnieniem
oczami, powracając do szarej rzeczywistości, gdzie Beverly trzymała w powietrzu
rękę z resztą i paragonem. – Wariatka. – dodała, a ja wydęłam wargę, zabierając
swoje pieniądze i, unikając wzrokiem faceta, którego prawie pomyliłam z nie
tym, co trzeba, powlokłam się do naszego stałego stolika, przy którym siedziała
Allie i gapiła się na mnie podejrzliwie.
- Poznałaś kogoś, tak? – wypaliła, jeszcze
zanim zdążyłam usiąść i prawie ją oplułam, prychając niekontrolowanym śmiechem.
Opadłam na bordową kanapę tak gwałtownie, że zabolały mnie pośladki. Przecież
ja się wykończę!
- Nie, Allie, ja nikogo nie poznałam!... –
wyjęczałam żałośnie i oparłam się czołem o stolik, wzdychając głośno.
Przecież ja nie mogłam jej tego powiedzieć, bo bym wyszła na kompletnie
porąbaną idiotkę. Znaczy nie, żebym nią nie była... ale nie chciałam, by cały
świat o tym wiedział. Chyba, że Kaulitz by o tym wspomniał w jakimś wywiadzie.
Szlag, czy ja mogłabym w końcu przestać myśleć? Przecież ja pogrążałam się z każdą
nową wizją mojej przyszłości, którą koniec końców prawdopodobnie albo spędzę w
psychiatryku, albo w więzieniu. Super.
Nagle drzwi ponownie się otworzyły i odwróciłam głowę, wciąż
opierając się o stolik, by dostrzec młodą kobietę w czarnych szpilkach i zrobiłam
wyjątkowo głupią minę, gdy zdałam sobie sprawę, że to So Kate od Louboutina.
Prosta, dopasowana sukienka do kolan z dekoltem w łódkę i czerwonym paskiem w
talii. Długie, czarne włosy do połowy pleców, idealnie rozprostowane. Czerwona
szminka i smoky eyes. Co taka kobieta robiła w tandetnym Panera Bread? Była na
to zdecydowanie za droga. Zazdrość niemal ścisnęła mi gardło i jakimś sposobem
poczułam się nieatrakcyjna i tandetna, tym bardziej, że miałam na sobie firmowe
czarne polo, czarne rurki i znoszone balerinki, a na dodatek moje blond włosy
poczuły potrzebę przefarbowania się na ten sam piękny kolor, które miały jej
włosy. Boże, to straszne. Ona była perfekcyjnie przepiękna.
I wtedy zobaczyłam w jej wypielęgnowanych dłoniach kopertę i
poczułam, że w ciągu kilku sekund zbladłam do koloru ścian w salonie
kosmetycznym. Och, cholera. Ta kobieta nie przyszła tutaj po to, by dostarczyć
ten list, na który ja czekałam, prawda? O Boże, prawda?
- To dlaczego się tak...?
- Cicho! – syknęłam, machając na Allie, by
się przymknęła, nie odrywając wzroku od idealnej figury kobiety, która
pochylała się nad ladą w kierunku Beverly, uśmiechającej się delikatnie. Serce
zaczęło mi pompować krew w tak zawrotnym tempie, że aż zakręciło mi się w
głowie. To musiał być żart.
- Boże, jaka ona jest piękna. – usłyszałam
swoje myśli, które wymknęły się z ust mojej współpracownicy, a ja zacisnęłam
usta, mając ochotę się zatłuc na miejscu. Wciąż miałam nadzieję, że ten list
nie był do mnie, bo jak cholernie chciałam go dostać, tak nie chciałam, by był
przynoszony właśnie od niej. Ona nie była po prostu „piękna”. Ona była „zbyt
piękna” i miałam przeogromną nadzieję, że połowę tego cudu załatwiał makijaż,
choć szczerze wątpiłam. Dlaczego nie mogłam urodzić się z urodą modelki? Ona właśnie
tak wyglądała, jakby pozowała do zdjęć bez potrzeby retuszu. Szlag, poczułam
się jak psie gówno. Boże, proszę, niech to nie...
Moje oczy otworzyły się szeroko, gdy Beverly zerknęła w moją
stronę, przyjmując list i poczułam, że zrobiło mi się gorąco. Natychmiast
odwróciłam głowę do Allie, walcząc o oddech, który w ogólnej panice zaczął
zatrzymywać się gdzieś w drodze z płuc. Nie było mnie tu, nie było mnie tu.
Boże, niech ona tylko nie spojrzy w moją stronę. Proszę!
- Czy ty się w coś wpakowałaś, Nora?
Tak, w gówno. Wielkie gówno, a co?
- Dlaczego pytasz? – wydyszałam,
zagryzając wargę. Silny skurcz żołądka przyprawiał mnie o mdłości i odechciało
mi się jeść jak za pstryknięciem palca. Źle zrobiłam. Cholernie źle. Powinnam
się teraz schować pod stolik i udać, że zniknęłam, albo dosłownie zapadłam się,
tylko pod pieprzony stolik, a nie ziemię. – Czy one patrzą w tę stronę? –
dodałam nerwowo, a Allie kątem oka zerknęła w kierunku pięknej kobiety i
Beverly. Szumiało mi w uszach od tempa przepływu krwi i miałam wrażenie, że
jeszcze chwila i przepalę policzkami wszystko, co pod nim się znajdowało.
Wiedziałam, że nawet tona tapety, jaką na sobie miałam, nie zakryła rumieńców.
- Nie, ta w szpilkach od Louboutina
wychodzi. – mruknęła, choć sama to wydedukowałam, gdy dotarł do mnie stukot
obcasów i odetchnęłam głęboko. – Więc? – spytała, ale ja ją zignorowałam i,
poderwawszy głowę, natychmiast podążyłam wzrokiem za kobietą, która pewnym
siebie krokiem wyszła z restauracji, nie oglądając się za siebie ani razu. – Nora,
czy ty masz jakieś problemy?
- Właściwie to nie mam pojęcia, Allie, ale
Beverly mi przyniesie list i się dowiem... – stwierdziłam zdławionym od emocji
głosem, gdy kobieta zniknęła mi z zasięgu wzroku. A jeśli to jednak pozew do
sądu, a ta kobieta była prawniczką? Boże, co ja gadałam? Przecież prawniczka
nie przyszłaby ot tak do Panery z taką sprawą! Zwariowałam. A jeśli nie
zwariowałam, to zaraz to zrobię, bo Beverly opuściła stanowisko kasowe i szła
już w naszym kierunku z naszym standardowym zamówieniem. I listem.
- Od kiedy ty jesteś taka tajemnicza? –
najwyraźniej odcisnęłam Allie na odcisk, bo aż się zaróżowiła z podniecenia,
kręcąc się na siedzeniu jak smród po gaciach. Uśmiechnęłam się mimowolnie na to
porównanie, chwilowo wyrywając się z pęt przerażenia i stresu, jakie mnie
opanowało. Spokojnie. Będzie dobrze, on wcale nie uznał cię za maniaczkę, ani
tym bardziej za stalkera. Nie poda cię do sądu, ani nie wyzwie od najgorszych.
Będzie dobrze. Nora, uspokój się.
- Od zawsze. – burknęłam, gasząc ją brakiem
zachwytu, który malował się w jej oczach i wstrzymałam oddech, gdy Beverly
stanęła przy naszym stoliku.
- Chicken Sorrentina Pasta. – postawiła
przede mną miseczkę z raviolli wraz ze sztućcami, co wydało się być dość
dziwne. Musiała mieć dobry dzień, że usługiwała nam w taki sposób. Zacisnęłam
dłonie na nogach, gdy zauważyłam, że drżały. – Chicken Tortellini Alfredo
Pasta. – lunch dla Allie, która skinęła głową i podziękowała. I wtedy moje
serce wylądowało gdzieś w przełyku, bo zaraz obok mojego jedzenia została
położona biała koperta, a moje oczy znacznie się rozszerzyły. – Nie chcę nawet
wiedzieć, od kiedy ty się zadajesz z takimi dzianymi osobami, Nora, ale jestem
w stu procentach pewna, że znowu coś kombinujesz. – co one wszystkie, do
cholery? Przecież ja nigdy nie robiłam czegoś, co było niezgodne z prawem!...
No przynajmniej do wczoraj. Chyba! – Ciągle czuję Dior Addict. – dodała i,
uśmiechnąwszy się lekko, odwróciła się i zostawiła nas same. Najpierw
zjedz. Otworzysz to w domu. Jedz.
- W nic się nie wpakowałam, do cholery. –
oznajmiłam, zanim jeszcze Allie zdążyła się odezwać i chwyciłam za widelec z
zamiarem próby przełknięcia czegokolwiek, ale moje oczy wciąż wędrowały do
koperty i, cholera, nie mogłam. To mnie zbyt przyciągało i rozkazywało mi
głosem Kaulitza, bym to odczytała. Byłam właściwie w stu procentach pewna, że
napisze mi coś negatywnego, bo w końcu zdawałam sobie sprawę, że był złośliwy
dla obcych. Boże, byłam tak stuknięta, że mi się to w głowie nie mieściło.
- Na pewno?
- Na pewno. – walnęłam widelec na stolik i
chwyciłam kopertę, by rozerwać ją gorączkowo. Oddychaj. Spokojnie....
O żesz kurwa. Czy ja tam przy sobie zobaczyłam buziaka, czy o co chodzi, bo nie kumkam.
OdpowiedzUsuńNevermind.
Dzisiaj moze napiszę coś bardziej z sensem, chociaż nie chce mi się czytać, oblecę wzrokiem (doceń fakt szczerości!)
Znowu jestem dalej niż posty na blogu, ale obiecałam sobie, że będę dawać jakoś tak... no wiesz. Bardziej systematycznie.
Postaram się.
Okej, kojarzę ten rozdział. Wiesz, że do tej pory nie lubię Allie? I szablon Ci zaraz naprawie, ugh, kurwa.
W każdym bądź razie ta laska, co list dostarczyła. Podoba mi się jej strój i zdecydowanie szpilki. Zajebałabym je, jej. Gdybym tylko mogła. Ogólnie to pierdole, musze zmniejszyc tą czcionkę, bo to jakaś przesada.
I znowu nie mogę się skupic na tym co powinnam napisać na temat rozdziału. Wiem, że kiedy go pierwszy raz czytałam, to szło mi to opornie. Być może zauważyłaś. Sama nie wiem dlaczego. I dalej jest mi żal Nory. I kurwa, pierdolę. Jestem wypruta z wszelakich mądrych słów. Mój mózg wibruje gdzieś po szkolnych korytarzach a propo wizji.
Więc życzę Ci weny (as always) i cieszę się, ZNOWU, że podoba się ludziom szablon. A teraz idę go naprawiać. Buziaczki ♥
Zajebiste *.*
OdpowiedzUsuńChociaż ta Allie mnie wkurwia xd Biedna Nora :/ Ta...ten list, cholera czemu ona go nie otworzyła teraz? xd
em, no xd
Także ten ogólnie zajebiście i wg :D
Czekam na dalszą część :3
No wiesz co?! W takim momencie? To więcej niż podłe! xD
OdpowiedzUsuńJakoś nie bardzo przekonują mnie przyjaciółki twoich głównych bohaterek, to chyba już taka tradycja.
I nic więcej nie napiszę, rzecz jasna z ramach protestu. Teraz będę myśleć, co Kaulitz napisał, a po twoim Kaulitzu można spodziewać się naprawdę wszystkiego... xD
Pozdrawiam :)
Przede wszystkim, dlaczego piszesz wielokropki po znaku zapytania lub wykrzykniku, a nie przed? Nie wiem czemu, ale strasznie mnie to irytuje, gdy czytam. Wydaje mi się, że powinno to być w odwrotnej kolejności, najpierw kropki, a potem znak. Ale szczerze nawet nie wiem, czy to błąd ;D
OdpowiedzUsuńCo do samej treści... Mnie również nie przekonują przyjaciółki głównej bohaterki. Jest ich sporo i w sumie jeszcze zbyt wiele o nich nie wiadomo, więc może jeszcze zmienię zdanie. A sama zaś Nora, hm... No muszę ją poprzeć, że zachowuje się nie tyle, jak chora na umyśle, ale jak dziecko. Rozumiem ekscytację i ten cały mętlik w jej głowie w związku z wysłanym listem do Kaulitza... Ale ona non stop powtarza jaka to nie jest upośledzona, dziwna i co ona sobie nie zrobi, albo co prawdopodobnie zrobi Bill reagując na ten list :D Nie mówiąc już o tym, że w ogóle bardzo szybko się to potoczyło. Bo ledwo wysłała ten list, a tu już otrzymuje odpowiedź. W każdym razie dobrze, że to tylko list, a nie osobiście sam Bill Kaulitz bo wtedy chyba walnęłabym głową o klawiaturę. Tak no, troszeczkę za szybko jak dla mnie to się rozwinęło, ale widocznie miałaś taki plan. Spodziewałam się raczej, że minie trochę czasu od napisania listu, ale cóż. Teraz wpadło mi do głowy, czy przypadkiem ich znajomość nie będzie się póki co opierała właśnie na takiej listowej korespondencji. To byłoby nawet ciekawe. Ale swoją drogą też głupie z ich strony, zważywszy na to, że mieszkają w jednym mieście i bez problemu mogą się ze sobą spotkać :D Ale teraz już chyba zaczynam trochę myśleć, jak główna bohaterka ^^ No nic, nie będę się już rozpisywać. Tak naprawdę kolejny odcinek dopiero powie mi coś więcej, jakby nie patrzeć odpowiedź Billa jest dość istotna. Także czekam i życzę weny :)
Jak tu można się nie bać Twoich pomysłów, co?! ^^ Teraz będę się zastanawiać, co będzie w treści listu, który dostała. Swoja drogą... Nora to wariatka, to jasne jak słońce, a przynajmniej ma całkiem zwariowany tok myślenia, przez co wydaje się tak niezwykle sympatyczna. Adres bloga zasugerował mi, że na tym jednym liście się chyba nie skończy i mam wrażenie, że oni za szybko to się nie spotkają... No nic, czekam na kolejne części. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńBiedna Nora! Ona zakochała się w nim na amen i w tym wypadku nie ma żadnego ale... Ile się napociła myśląc, czekając na list. I Kaulitz ma niezłe tempo, tak szybko odpisał? Niewiarygodnie szybko. Ja na jego miejscu olałabym ją^^ Mało to kurejzi fanek na świecie? Ale cóż, to w końcu Nora, czymś go tam urzekła w tym liście. No dobra, przyznaję, że bardzo ciekawie to wymyśliłaś.
OdpowiedzUsuńNora pracuje w salonie kosmetycznym? To może Kaulitz, całkiem przypadkiem wpadnie do niej na depilację, całkiem przypadkiem, intymną?^^ I BACH miłość od pierwszego wejrzenia. To byłoby piękne. I głupie:/ i zabawne:D To tyle ode mnie.
A i zapomniałam dodać, coś średnio lubię jej koleżankę z pracy:D
PS. Wredny babsztyl, skończyć w takim momencie... I niedosyt pozostał, jak zawsze.
Pozdrawiam Edyta
ja chce wiedzieć co jest w tym liście!!!! czemu zawsze kończysz tak nie spodziewanie?! w tak stresującym momencie ?! wiem, że masz kłopoty z weną więc 3mam kciuki za ciebie i twoją wenę ! chyba nie polubię jej koleżanek z pracy, ale ją samą why not ? czekam na Kalosza w następnym odcinku :)
OdpowiedzUsuńO ja pierdolę, kocham Cię, dziewczyno! *.*
OdpowiedzUsuńEkhm, dobra, teraz brzmię jak Nora, o rany, chyba powinnam się z lekka ogarnąć, ale Twoje ostatnie opowiadanie nieźle zniszczyło mi psychę. :D Nie przejmuj się tym jednak - za to akurat masz wieeeelkiego plusa. :D Żeby nie było - wypowiadałam się pod epilogiem na tamtym, po prostu coś mnie dzisiaj natchnęło i postanowiłam sobie zrobić profil na blogerze, a co! Może się to skończy jakimś opowiadaniem, ale z moim słomianym zapałem to prędzej bezrobocie zlikwidują. ..
No i znowu zaczynam pierdolić o dupie Marynie zamiast przejść do rzeczy, zachwycając się nad rozdziałem. Jestem popierdolona... -,-
Pomysł na to opowiadanie strasznie mnie zaintrygował, sam prolog zauroczył, sprawił, że pragnęłam dostać więcej, z czymkolwiek Ci się to kojarzy. Nie napisałam tego może pod odpowiednią notką, ale chyba liczy się sam fakt napisania, prawda? Tak, ja też tak myślę. :D W każdym bądź razie, Nora jest tak sympatycznie nieogarnięta, że w przeciwieństwie do Leny od razu ją polubiłam! Dziewczyna ma nieźle na bani, przez co potrafię się z nią utożsamić. Stylistycznie jest zajebiście, nie przeszkadzają mi nawet przekleństwa, które pojawiają się od czasu do czasu, bo choć sama klnę jak przysłowiowy szewc, nienawidzę tego we wszelkiego rodzaju książkach i opowiadaniach, dla mnie nie jest to żaden środek stylistyczny. A u Ciebie to się wszystko tak wykurwiście komponuje, że naprawdę owacje na stojąco Ci się ode mnie należą, a jestem niesamowicie wymagającym czytelnikiem. ;> Przeszkadza mi jedynie brak akapitów... To znaczy, wcięć na początku akapitów, ale to nawet nie jest błąd i nie wpływa na komfort czytania. A komfort jest wysoki. ;>
Nie lubię Allie, jak chyba większość. Taka irytująca jest, wszystko chcę wiedzieć, ale może potem ją wykreujesz w taki sposób, że w końcu zdobędzie choć nić mojej sympatii? Pożyjemy, przeczytamy, zobaczymy. :) Ooo, mogę ukraść te szpilki? *.* Są cu-do-wne. *.* Ale wiesz, że to chmaskie kończyć W TAKIM momencie? :c Dobra, ja się kładę spać, bo jutro na sprawdzianie nieprzytomna będę. -,-
Weny, dziewczyno! :D
PS. Muszę pozachwycać się nad szablonem Margo, jest genialny. *.* Tak, teraz naprawdę to wszystko.
UsuńAve! :D
o matko! zajebiste! bardzo zaciekawiła mnie twoja historia, z niecierpliwoscią czekam na kolejny:) pozdrawiam PS; w moim opowiadaniu bohaterka też się nazywa "Nora" zapraszam też na moje opowiadanie:http://abigsecretdaughtersrockstar.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńno no :D ciekawie się zapowiada :)) ciekawa tez jestem co w tym liście jest takiego ;DD
OdpowiedzUsuńO, podoba mi się :) rozumiem że akcja dzieje się mniej więcej w tym roku? ;) fajna koncepcja na opowiadanie. Zapraszam do siebie kto-jest-mi-pisany-th.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZnowu koniec w takim momencie, że się wiercę, bo jestem ciekawa co dalej... uhh będę codziennie zaglądać by się dowiedzieć co dalej:D ale chyba taki efekt był zamierzony;) a opowiadanie jak na razie się rozwija, zobaczymy co będzie dalej:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
D.
Znów będę siedzieć jak na szpilkach, czekając na następny rozdział. Jak Ty to robisz, że tak czarujesz czytelnika?
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że polubiłam Norę już w tym momencie. Może dlatego, że wysłanie listu do Kaulitza jest czymś, czego ja nigdy bym nie zrobiła, a mam tendencję do lubienia ludzi, którzy są moim przeciwieństwem. Mam nadzieję, że już niedługo dowiem się, co było w tej kopercie, bo ciekawość mnie zje ;).
Pozdrawiam.
Znowu zaczyna się kończenie w najgorszym momencie i znowu zaczyna się to nędzne trzymanie w niepewności! Jeśli myślisz, że będę to tolerować, to źle myślisz! Domagam się codziennie nowych odcinków!
OdpowiedzUsuńCudnie, cudnie, cudnie! Podoba mi się Nora :D Ale jeśli ona jest na tym zdjęciu, to zdecydowanie jestem na nie pod względem wyglądu... xd Brzydka ona xd
Ale ogólnie szablon śliczny ^^
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział! :)
Już prawie tydzień nic nie ma, ja Ci mówię, my się domagamy nowych rozdziałów teraz, już, zaraz. :C :D Nie no, naprawdę wchodzę 10 razy dziennie na Twojego bloga i nic nie ma. :( Wiem, że czasami się nie chcę, nie ma czasu, czy coś, po prostu... Jestem ciekawa, co będzie dalej. I bardzo mnie zastanawia, co nasz Bill-psychopata(ja też jakoś inaczej nie potrafię go sobie wyobrazić)napisał. :D
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie, jeżeli będziesz miała rozdział(bo w sumie to nie wiem, czy go napisałaś. ^^)i chwilę na dodanie go... NIE MALTRETUJ NAS TAK! ;D
To chyba mój trzeci komentarz pod tą notką... Ja chyba rzeczywiście jestem tak psycho jak Nora. :D